Wesołych Świąt!

Spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia
i udanego – zdrowego, pełnego pięknych dni nowego roku –
życzy wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom
Kancelaria gubernatora

Boże Narodzenie 1874 roku

„Minęły i święta Bożego Narodzenia, na które tyle narobiliśmy zachodów. Wielkie uroczystości religijne prócz chwały Boga, zawartéj w obrzędach kościelnych i zwyczajach ludowych, stają się zarazem i świętami rodzinnémi. O kilkanaście, kilkadziesiąt, a niekiedy i o paręset mil oddaleni jedni od drugich, dla łamania się opłatkiem, tym symbolem chrześcijańskiej miłości, zjeżdżają się, poddając sobie nawzajem przyjazne dłonie stwierdzające ciepło ogniska domowego, na którego łonie przy jasnych promieniach wiary poczyna się, zawiązuje i umacnia spójnia stanowiąca szczęście nietylko pojedyńczych jednostek ale całego ogółu. Wiele już zwyczajów dawnych czas i nowe pojęcia zatarły lub usunęły; zwyczaj jednak uczt rodzinnych z powodu świąt Bożego Narodzenia utrzymuje się jeszcze u nas w całéj sile i mamy nadzieję nigdy nie ustanie […]”

Nie dla każdego Boże Narodzenie 1874 roku było czasem radosnym, gdyż minione półtora roku obfitowało w epidemie: okolicę kilkukrotnie nawiedziła ospa, błonica, a przede wszystkim cholera. Do kolacji wigilijnej zasiadały świeżo osierocone, pogrążone w żałobie rodziny. Część z nich nie miała do czego usiąść; śmierć zabrała ojca i męża, czyli głównego żywiciela. Wdowie i dzieciom często nie pozostało nawet tyle, by zaspokoić głód.

„Tydzień”, nr 52/1874

Jak świętowano w Piotrkowie?

Po północy w piotrkowskich kościołach odbyły się pasterki, a w dni świąteczne odprawiono tłumnie odwiedzane msze. Po długim okresie wichrów i słot dwudziestego piątego grudnia zaświeciło słońce i złapał lekki przymrozek, a w nocy na dwudziestego szóstego spadł nawet obfity śnieg. Niestety szybko stopniał, bo przez całe drugie święto padało.

Mimo niesprzyjającej pogody, wieczorem atrakcji dostarczały wędrowne szopki, cieszące się uznaniem zwłaszcza dzieci. Liczna dorosła publiczność zawitała do teatru Spana, gdzie wystawiono krotochwilę „Chcę sobie pohulać”; inni zaś wybrali spotkania w gronie rodziny i przyjaciół.

Wkrótce jednak trzeba było wrócić do niełatwej codzienności:

„Tydzień”, nr 52/1874

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *