Oświetlony lampionami ogród, orkiestra strażacka, iluminowany korowód gondoli ze śpiewającymi aktorami, a wszystko wśród bengalskich ogni i fajerwerków bez końca.
W tym szczególnie oryginalne: ogniste węże i ogniotryski rzucane na sadzawkę – płonęły na wodzie, wiły się i eksplodowały z hukiem!
Z historii teatru w Piotrkowie – zanim powstał Teatr Spana.
Między 1828 a 1850 rokiem odwiedzające Piotrków wędrowne trupy teatralne dawały przedstawienia dramatyczne głównie na sali u Rawickiej, która mogła pomieścić sto kilkadziesiąt osób. Sala ta znajdowała się na pierwszym piętrze domu należącego do kupców Markowiczów, stojącego u zbiegu ulic, blisko głównego wejścia do kościoła farnego.
W styczniu 1884 roku w popularnym lokalu Skibińskiego (pl. Pobernardyński (Aleksandryjski), dziś Kościuszki) zorganizowano wieczór taneczny, który cieszył się od samego początku wielkim zainteresowaniem. Organizatorzy poprosili o brak strojów balowych – co i panie, i panowie przyjęli z zadowoleniem. Panie wystąpiły w sukniach wizytowych: eleganckich i strojnych, ale jednak mniej okazałych, niż suknie balowe.
Panowie docenili brak trenów, o które zwykli się potykać.
Ostatnia grafika (datowana na grudzień 1883 roku) przedstawia dwie panie, którym z boku przygląda się młoda panna. Pani po lewej ma na sobie suknię balową: bogato zdobioną, z trenem, sporym dekoltem i odkrytymi ramionami. Pani po prawej ubrana jest w również ozdobną, a jednak prostszą suknię wizytową.
10 lutego 1895 roku w Piotrkowie odbył się koncert dobroczynny. Zebrano 335 rubli; po odliczeniu kosztów organizacji do zagospodarowania pozostało 276 rubli i 23 kopiejki.
Kwotę tę przekazano guberntorowi piotrkowskiemu, Konstantemu Millerowi. Na co przeznaczył środki?
Dla porównania: 👉 w 1895 roku dentysta (zawód wówczas znacznie mniej prestiżowy niż dziś) zarbiał około 150 rubli rocznie 👉 roczna pensja prezydenta Warszawy wynosiła 3750 rubli 👉 garniec wódki (ok. 4 litry) kosztował 6 rubli 👉 kartofle (pożywienie biedoty) 24 kopiejki za pud (nieco ponad 16 kg) 👉 pół kilo białego chleba (razowy uważano za groszy) to wydatek równy 4 kopiejkom.
Jeśli wierzyć „Tygodniowi”, w Piotrkowie „Do siego roku!” życzono sobie głównie w zaciszu domów i na kameralnych przyjęciach. W wigilię Nowego Roku mieszkańcy uczestniczyli w wieczornych nabożeństwach, zaś pierwszego stycznia składali wizyty towarzyskie, odwiedzając krewnych, przyjaciół i współpracowników.
Taka noworoczna wizyta nie była długa, trwała może kwadrans – ale nie wypadało kogoś nie odwiedzić. To oznaczało konieczność długich wędrówek po mieście, od domu do domu.
W Piotrkowie brakowało sań dorożkarskich, czego nie omieszkała się wypomnieć prasa. Dwie dostępne pary były tego dnia cały czas zajęte, a nikt z posiadających konie mieszkańców nie wpadł na pomysł, by wysłać je na miasto, choć mógł w ten sposób zarobić parę rubli.