Jak nie zabkolowana ulica, to zderzenie z dorożką, czyli o problemach z autami – donosi „Kronika Piotrkowska” (1912).

Codzienność dawnych czasów
Jak nie zabkolowana ulica, to zderzenie z dorożką, czyli o problemach z autami – donosi „Kronika Piotrkowska” (1912).
Los dwójki dzieci osieroconych przez matkę i porzuconych przez ojca (1888).
Noc wenecka w Piotrkowie!
Oświetlony lampionami ogród, orkiestra strażacka, iluminowany korowód gondoli ze śpiewającymi aktorami, a wszystko wśród bengalskich ogni i fajerwerków bez końca.
W tym szczególnie oryginalne: ogniste węże i ogniotryski rzucane na sadzawkę – płonęły na wodzie, wiły się i eksplodowały z hukiem!
Wielki strach przed podróżą, zawrotne prędkości – ale jak tu podróżować wśród pospólstwa? 😉
Spojrzenie sześćdziesiąt lat wstecz na początki kolei pasażerskiej („Tydzień”, 1895).
O zjazdach absolwentów i absolwentek gubernialnych szkół – migawki z piotrkowskiego gimnazjum męskiego (1887), łódzkiej wyższej szkoły rzemieślniczej (1894) oraz piotrkowskich szkół żeńskich – gimnazjum i pensji panien Krzywickich (1903).
Dziś o problemach z billboardami – w wersji z roku 1912.
Z serii: problemy codzienności XIX wieku.
Pewnego dnia w Tomaszowe Rawskim* ujednolicono godziny pracy w fabrykach, a zegary ustawiono według ratuszowego, pokazującego czas warszawski. Dzięki temu ojciec i matka (i dziecko 🙁), pracujący w różnych zakładach, mogli wreszcie razem spożyć obiad. (1898)
* Od 1926: Tomaszów Mazowiecki
Zaleca się szanownej Publiczności, by w przypadku podróży pociągiem Kolei Fabryczno–Łódzkiej, kierowała się zegarem stacyjnym, a nie miejskim…
(Łódź, 1867. Polska wersja tekstu ma błędnie podany rok).
„Tydzień” piotrkowski donosi: pewnego razu pewien Anglik chciał wysłać list do krawca w hrabstwie Kent.
Problem ➡️ Nadawca nie znał dokładnego adresu. Ani nawet nazwy miejscowości, ani nazwiska adresata. Miał jedynie niejakie pojęcie o topografii miejsca: wiedział, że krawiec mieszka w jakimś mieście, na rogu ulicy, obok małego placyku.
Urzędnik pocztowy, zamiast odmówić, poradził mu coś nietypowego (jak na dzisiejsze czasy):
➡️ Na kopercie narysować możliwie dokładny plan okolicy, razem z placykiem i ulicą
➡️ Róg ulicy, gdzie mieszkał krawiec, podpisać: „Krawiec, hrabstwo Kent”
➡️ Zaadresowany w ten sposób list wrzucić do skrzynki i czekać na wynik.
Po trzech dniach (!) list trafił w ręce krawca!
Ta historia pokazuje, jak rozwinięta była sieć komunikacji i znajomość lokalnych społeczności w XIX wieku. W małych miejscowościach listonosze i urzędnicy pocztowi często znali mieszkańców osobiście. Dzięki temu nawet tak skąpo zaadresowane przesyłki mogły trafić do celu. W każdym razie, w Wielkiej Brytanii ;-).
Miejskie realia (1896).
W kolejnych dekadach wiele się nie zmieniło, bo o „Pohulance” pisał też urodzony dopiero w 1892 roku Zygmunt Tenenbaum:
„Był też dla zaspokojenia erotycznych tęsknot marginesu społecznego bezpłatny hotel pod gołym niebiem, nomen omen, „Na Pohulance”, na Wielkiej Wsi, w okolicach Starowarszawskiej. Tu, na rozległym, cuchnącym piaszczystym kojcu, gdzieniegdzie przetykanym wypłowiałą zieleniną, położonym między wychodkami, komórkami i ludzkimi norami, spotykali się włóczędzy, żołnierze, pijacy, różne męty społeczne. Tu przychodzili biedni bezdomni kochankowie”.
Źródła: Tydzień (1896), Zygmunt Tenenbaum „Gawędy o dawnym Piotrkowie”