Iwan Siemionowicz Kachanow urodził się 3/15 lipca 1825 roku w Kałudze, a zmarł 25 lutego 1909 roku w Paryżu.
Był pierwszym gubernatorem guberni piotrkowskiej – pełnił tę funkcję od 1 stycznia 1867 roku do 16 lutego 1884 roku. W późniejszych latach był generałem-gubernatorem wileńskim, kowieńskim i grodzieński. Od 1890 roku generał artylerii.
Carskie święta
W carskie święta (np. imieniny czy urodziny członków rodziny panującej) urzędnicy wszystkich resortów stawiali się w galowych mundurach u gubernatora Kachanowa, a gubernator przyjmował życzenia.
“Przyjęcia te odznaczały się monotonnością i bezbarwnością. Osoby w rangach wyższych i pełniące funkcje kierownicze zaszczycał kilkoma słowami o pogodzie lub o czymś podobnym i wymieniał ukłony ze wszystkimi”.



Potem Kachanow wraz ze świtą – wicegubernatorem, naczelnikiem żandarmerii, dyrektorem kancelarii gubernatora, policmajstrem i innymi – udawał się do świątyń, aby uczestniczyć w uroczystych nabożeństwach.
“Odwiedzał synagogę, gdzie wysłuchiwał krótkiej modlitwy i hymnu narodowego wykonywanego przez chór […]. Szedł do kościoła katedralnego, potem do miejskiego zboru protestanckiego, gdzie brał udział w modlitwach dziękczynnych, kończących się odśpiewaniem przez chór lub odegraniem na organach hymnu „Boże, chroń cara”, a pod koniec liturgii przybywał do katedry prawosławnej”.
Obiady w klubie rosyjskim
Poza tym w carskie święta wydawano bale lub wystawne obiady w klubie rosyjskim, latem zaś zabawy w ogrodzie miejskim, gdzie przygrywała orkiestra wojskowa.
“Uczestnictwo urzędników [w uroczystościach] było prawie obowiązkowe. Unikanie […] wywoływało jego [Kachanowa] niezadowolenie. Wyrażało się ono w wyszukanych i grzecznych uwagach, zwłaszcza w odniesieniu do pracowników pochodzenia polskiego i ich rodzin. W wielu przypadkach ci ostatni nie znajdowali przyjemności w przebywaniu w środowisku społeczności rosyjskiej i często nie sympatyzowali z samą ideą podkreślania specjalnym nastrojem dnia carskiego lub świąt rosyjskich.
Wymigiwanie się Polaków […] było odbierane jako niechęć do spotykania się ze społecznością rosyjską i często stawało się równoznaczne ze zwolnieniem danego pracownika z urzędu, a w najlepszym wypadku kończyło się przeniesieniem go do jakiegoś zapadłego kąta w powiecie”.
Za: W.G. Smorodinow, “Moja służba w Warszawskim Okręgu Naukowym i zdarzenia ze szkolnego życia”, Kielce 2003