10 lutego 1895 roku w Piotrkowie odbył się koncert dobroczynny. Zebrano 335 rubli; po odliczeniu kosztów organizacji do zagospodarowania pozostało 276 rubli i 23 kopiejki.
Kwotę tę przekazano guberntorowi piotrkowskiemu, Konstantemu Millerowi. Na co przeznaczył środki?
Dla porównania: 👉 w 1895 roku dentysta (zawód wówczas znacznie mniej prestiżowy niż dziś) zarbiał około 150 rubli rocznie 👉 roczna pensja prezydenta Warszawy wynosiła 3750 rubli 👉 garniec wódki (ok. 4 litry) kosztował 6 rubli 👉 kartofle (pożywienie biedoty) 24 kopiejki za pud (nieco ponad 16 kg) 👉 pół kilo białego chleba (razowy uważano za groszy) to wydatek równy 4 kopiejkom.
Felicja i Emilia, wykształcone nauczycielki domowe, przybyły do miasta ok. 1846 roku. Ich ojciec Feliks, oficer, zginął w powstaniu listopadowym. Matka, Maria z Roszkiewiczów, była wychowanką Izabeli Czartoryskiej w Puławach.
W 1856 roku Felicja Krzywicka uzyskała zgodę władz na otworzenie w Piotrkowie pensji dla panien, która stopniowo doszła do pięciu klas, a uczył w niej szereg znakomitych nauczycieli.
Obie siostry współkierowały zakładem i przez ponad dziesięć lat – również po 1863 roku – opierały się wprowadzeniu języka rosyjskiego.
W swoim mieszkaniu przy Krakowskim Przedmieściu (wówczas Sławiańskiej) Emilia i Felicja prowadziły najważniejszy w mieście salon kulturalny. Bywała tam inteligencja piotrkowska oraz wtajemniczone uczennice. Pod pretekstem spotkań towarzyskich dawano odczyty, prowadzono dyskusje, wymieniano polskie książki.
Zaostrzenie rusyfikacji nastąpiło po upadku powstania styczniowego. Wprowadzono wówczas ciągły stan wojenny, stopniowo zrusyfikowano administrację i szkolnictwo, zlikwidowano kościół unicki.
Co na co dzień oznaczała rusyfikacja?
Język polski w szkołach degradowano stopniowo w latach 1869-1885, aż stał się językiem dodatkowym i nieobowiązkowym. Zajęcia odbywały się po godzinach – ustawione tak, by nikomu nie chciało się na nie chodzić. Na przerwach – po polsku jedynie szepty, wobec wszechobecnego donosicielstwa (szpiclami bywali i nauczyciele, i uczniowie). A do tego profity dla uczniów poddających się rosyjskiemu wpływowi.
Takie elementy szkolnej codzienności niektórzy pamiętają może z „Syzyfowych prac” – Żeromski przedstawił tam wierny obraz rzeczywistości. NB – film z 2000 roku kręcono m.in. w Piotrkowie, a piotrkowskie (carskie) gimnazjum męskie (dziś I LO im. Bolesława Chrobrego) wystąpiło w roli – tak, gimnazjum :-).
W jednym z numerów „Tygodnia” zamieszczono przegląd językowych wpadek i niezgrabności znalezionych w innych czasopismach. Doniesienia te bawiły sto czterdzieści lat temu – i dziś też wywołują uśmiech.
A skoro już o związkach małżeństwach – czasem nie trzeba szukać daleko, by parsknąć śmiechem i złapać się za głowę:
Satyra pod zaborami
Nie jest żadnym odkryciem, że w ciężkich czasach zwykle kwitnie satyra. Nie inaczej było pod zaborami – oto garstka krążących w tamtym czasie żartów.
Na początek kilka haseł ze „Słowniczka obcych wyrażeń dla użytku obywateli Królestwa Polskiego” Antoniego Orłowskiego i Władysława Buchnera:
ad acta – ulgi dla Królestwa
bagnet – instrument konstytucyjny
balon – komisarz cyrkułowy podczas stanu wojennego
cyrkuł – Duma w Warszawie
cywilizacja – słowo wyjęte w Rosji z obiegu
facecja – prawo o swobodzie osobistej
flanca – przeniesienie wachmistrza ze Syzrania na nauczyciela religii katolickiej szkoły miejskiej w Królestwie
iluzja – zniesienie stanu wojennego
konstytucja – złamanie kilku żeber, urwanie ręki i nogi, pięć kul w głowie lub brzuchu
vis major (siła wyższa) – żandarmska pięść wielkości dyni
Wiosną 1872 roku odbył się w Piotrkowie zjazd nauczycieli szkół elementarnych podległych Łódzkiej Dyrekcji Naukowej. Celem było przede wszystkim dokształcenie nauczycieli szkół elementarnych w języku rosyjskim i „usystematyzowanie posiadanych przez nich wiadomości”.
Za dnia prowadzone były zajęcia – wieczorami, rzecz jasna, trwała integracja. Szczególna okazja do integracji nadarzyła się 30 maja, kiedy Rosja świętowała jubileusz 200-lecia urodzenia Piotra Wielkiego. Jak wspomina cytowany już na blogu profesor Smorodinow, w Piotrkowie samego jubileuszu szczególnie nie świętowano, poza nabożeństwami.
Po nabożeństwach natomiast wszyscy zebrali się w gimnazjum męskim, gdzie nauczycielom ludowym „wyjaśniono znaczenie świętowanego wydarzenia i przedstawiono ważniejsze dokonania wielkiego reformatora Rosji”. W efekcie pedagodzy zgodnie uznali, że to dobra, bardzo dobra okazja, by poświętować dalej. W tym celu postanowili spotkać się wieczorem na gruncie prywatnym, a profesor Smorodinow zaprosił ich do siebie.
„Zwyczajnie, ale serdecznie spędzili pedagodzy ten pamiętny dla Rosji dzień”
Panowie świętowali w mieszkaniu i na balkonie, wychodzącym na Petersburską (główną ulicę miasta), a mrok zapadającego wieczoru rozświetlało im tzw. „elektryczne słońce”, skonstruowane przez naczyciela fizyki, Kańskiego.
Około północy zaczął padać deszcz i rozpadał się na dobre – w efekcie goście mogli ruszyć w podróż powrotną do domów i hoteli dopiero po drugiej. To zaś oznaczało wędrówkę w ciemności, gdyż w tamtym czasie ulice Piotrkowa nie były oświetlone nocą.
Nie mając pod ręką zwykłych latarek, rozbawieni nauczyciele posłużyli się urządzeniami stworzonymi przez profesora Kańskiego. Nie wzięli jednak przy tym pod uwagę, jak mocne emitowały światło. Choć pedagodzy szli Petersburską zupełnie spokojnie, niezwykła jasność tego pochodu dotarła za zasłony i okiennice mieszkańców, a następnego ranka policmajster Aleksiejenko musiał znaleźć dobre wytłumaczenie, kiedy gubernator Kachanow zapytał go o źródło tej nadzwyczajnej światłości.
Źródło:
W.G. Smorodinow, „Moja służba w Warszawskim Okręgu Naukowym i zdarzernia ze szkolengo życia. Wspomnienia pedagoga”. Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej, Kielce, 2003.
Stosunek carskiej cenzury do „Pana Tadeusza” ewoluował przez lata – okresowa liberalizacja przeplatała się z chwilami absurdalną surowością.
W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych XIX wieku cenzura nasiliła się. Szczególnie krytycznie oceniano wydania miejscowe oraz przeznaczone dla młodzieży i ludu. W tym okresie częściej zakazywano całych edycji.
Z kolei w drugiej połowie lat osiemdziesiątych oraz po 1905 roku represje złagodniały, zwłaszcza wobec edycji dla elit i importowanych spoza Królestwa.
Co wolno?
Przede wszystkim, wraz z upływem lat zwiększała się dostępność poematu, szczególnie edycji z importu (zza kordonu). Jednocześnie zaś zmniejszała się ilość i objętość zakwestionowanych fragmentów tekstu. Rosła przy tym tolerancja wobec wersów traktujacych o bohaterach i symbolach narodowych (np. Tadeusz Kościuszko, Konstytucja 3 Maja). Wolno było też wyrażać nadzieję na lepszą przyszłość – tzn. niepodległość.
Coraz rzadziej usuwano z poematu nacechowane emocjonalnie określenia, jak „ojczyzna”, „naród”, „patriotyzm” – czy „Moskal”. Wolno było wyrażać niechęć, a nawet nienawiść do zaborcy, wolno było pisać o militarnych klęskach Rosji.
Czego nie wolno?
Zawsze jednak, niezależnie od rozpatrywanego okresu, niedopuszczalne były wypowiedzi nawołujące do obalenia caratu. Zabroniona była też krytyka represyjności rosyjskiego rządu oraz samego cara, czy też ogólnie – Rosjan.
Cenzor, wydawca, księgarz i czytelnik
Cenzura była niekonsekwentna: cenzor kierował się wprawdzie ogólnymi wskazówkami, ale sam je interpretował i usuwał, co uznał za stosowne. W związku z tym bywało, że co jeden cenzor usunął, inny dopuszczał.
Jak cenzurowano? Czasem wystarczała zmiana zakwestionowanego słowa na inne, neutralne – a czasem zaś znikał cały fragment. W tym drugim przypadku bywało, że usuniętą partię tekstu zaznaczano kropkami lub zamazywano na czarno – albo próbowano ingerencję ukryć, na nowo łącząc okaleczone wersy w pozornie nienaruszoną całość.
Rzecz jasna, zarówno wydawcy zza kordonu jak i lokalni księgarze orientowali się w aktualnych prądach cenzury i czynnie reagowali na zmiany. Wydawcy przygotowywali wydania specjalne uwzględniające carskie wymagania, księgarze zaś obserwowali rynek i w chwili gdy represje słabły, starali się wprowadzić do obrotu zakwestionowane wcześniej edycje.
Przykład zaznaczonej ingerencji cenzorskiej w wydaniu z 1911 roku (wyd. H. Altenberg, Lwów)
A co na to czytelnicy? Większość prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tych cenzorsko-wydawczo-księgarskich rozgrywek. Nie znali pełnej oferty wydawców zza kordonu – spisy zakordonowych publikacji również ulegały cenzurze; nie mogli ot tak po prostu porównać różnych wydań tego samego tekstu. Czasem oczywiście rzucały im się w oczy kropki czy kreski w tekście (jak na ilustracji powyżej), zamazane farbą słowa czy brakujace całe strony. Nieliczni mieli oczywiście dostęp do przemycanych wydań z zagranicy – większość jedank czytała to, co w ofercie miał miejscowy księgarz.
„…dokładność i pełnia tekstu…”
A oto reklama „Pana Tadeusza” prosto z piotrkowskiego „Tygodnia” – wydanie wyżej wymienionego H. Altenberga, ale z 1882 roku (ze znanymi i dziś ilustracjami Andriollego). Na kolejnej ilustracji ten sam fragment VII Księgi, inaczej ocenzurowany.
Cenzura tego samego fragmentu w wydaniu z 1882 roku (wyd. również H. Altenberg, Lwów)
Co więc właściwie ocenzurowano w tym miejscu? Jak brzmiały te z zacięciem usuwane wersy VII księgi? Poniżej wersja pełna, z 1921 roku:
Na koniec jeszcze reklama miniaturowej wersji „Pana Tadeusza” oraz krótka recenzja, zamieszczone w numerze magazynu kobiecego „Bluszcz” z 1886 roku:
Reklama wydania miniaturowego („Bluszcz”, numer z 1886 roku)Krótka recenzja miniaturowego wydania „Pana Tadeusza”
Do tych wszystkich zalet smaku, elegancyi i przepychu przybywa jeszcze jedna – najważniejsza, mianowicie taka dokładność i pełnia tekstu, jakiej nie miały dawniejsze u nas wydania „Pana Tadeusza”.
Źródła:
Małgorzata Rowicka, „O neurotycznym cenzorze, przebiegłym wydawcy i manipulowanym czytelniku, czyli 'Pan Tadeusz’ w Warszawie w okresie zaborów”, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2004
„Tydzień” z 1882 roku
„Bluszcz” z 1886 roku
„Pan Tadeusz” – wydania różne, dostępne w Bibliotece „Polona„
16 kwietnia 1883 roku rosyjski student Uniwersytetu Warszawskiego Jewgienij Żukowicz zgłosił się do Apuchtina z prośbą o rozpatrzenie podania. Niestety uczynił to w niewystarczająco uniżonej formie i uraził tym ego kuratora.
Apuchtin, jak to miał w zwyczaju, zwymyślał Żukowicza.
Żukowicz dał mu w twarz.
A że zrobił to w obecności wielu świadków, sprawa rozeszła się natychmiast po całej Warszawie.
Następnego dnia doszło do wystąpień studenckich w obronie Żukowicza, demonstracji i zamieszek – aż do gmachu wkroczyło wojsko, by spisać uczestników. Dwa dni później znów było niespokojnie. Zajęcia wprawdzie odwołano, studenci zebrali się jednak pod bramą.
Order za uderzenie
Apuchtina wezwano do Petersburga, najwyraźniej jednak władze uznały, że dymisja byłaby przyznaniem się do porażki. Kurator wrócił do Warszawy odznaczony orderem Aleksandra Newskiego. Po mieście niemal od razu zaczął krążyć wierszyk:
Милостивый, щёдрый цар дал один орден за один удар (Miłościwy, szczodry car dał order za uderzenie)
Z kim żenił się rosyjski urzędnik przysłany do guberni piotrkowskiej? Jak często Polka wychodziła za Rosjanina? I co na to otoczenie? Jak wyglądała miłość polsko-rosyjska pod rosyjskim zaborem?
Polsko-rosyjskie związki istniały przez cały czas zaborów i nie należały do rzadkości, jednak w okresie po powstaniu styczniowym częściej spotykały się z krytyką, a nawet odrzuceniem. Poza tym sytuacja wyglądała inaczej na prowincji, a inaczej w kosmopolitycznym środowisku wielkomiejskim (np. Łódź czy Warszawa). Inaczej też patrzono na małżeństwa w zależności od rangi żeniącego się z Polką Rosjanina. Przykładowo wielu strażników ziemskich (policja wiejska, często wywodząca się spośród rosyjskich podoficerów) żeniło się z Polkami, podczas gdy takie małżeństwo oficera budziło kontrowersje.
Tylko prawdziwe uczucie
Autorzy wspomnień z XIX wieku zgodnie twierdzą, że na prowincji Polacy i Rosjanie praktycznie nie kontaktowali się ze sobą prywatnie, poza pracą. Mężczyźni spotykali się na gruncie neutralnym (kluby, restauracje), ale ich rodziny nie utrzymywały kontaktów.
Ta niechęć słabła wraz z czasem upływającym od powstania styczniowego; natomiast w pierwszych latach po powstaniu Polacy (nawet ci z najwyższych sfer) niechętnie kontaktowali się z Rosjanami i unikali oficjalnych przyjęć – choć mogło się to negatywnie odcisnąć na ich karierze zawodowej.
Polskie kobiety otwarcie okazywały wrogość wobec zaborczych władz i starały się tę wrogość przekazać swoim mężom. Cytując tu generała Antona Denikina (syna mieszanego polsko-rosyjskiego małżeństwa), wrogość tę „mogło pokonać tylko prawdziwe uczucie” Polki do Rosjanina.
Aleksandr Lwowicz Apuchtin zapisał się w historii jako rusyfikator sumienny i nadgorliwy, ale „gatunku bardzo powszedniego, nie tylko bez zdolności, ale i bez wprawy”. Robił wrażenie „nie wytrawnego i doświadczonego operatora, ale małomiasteczkowego felczera, który rżnie, kraje, nie pytając gdzie i jak, aby tylko jak najwięcej krwi upuścić i jak najdrożej za badaże policzyć”.
Pospolity czy nie – tej krwi upuścić zdołał. Jako kurator Warszawskiego Okręgu Naukowego Apuchtin odpowiadał za szkolnictwo w Królestwie Polskim w latach 1879-1897, a zatem jego wizja szkoły i wychowania naznaczyła całe pokolenie.
Nie bez przyczyn czas ten nazwano nocą apuchtinowską.
Aleksandr Lwowicz Apuchtin
Jak wyglądał Apuchtin?
„Niski, przysadkowaty, o pulchnej, czerwonej twarzy, krótkich strzyżonych włosach i siwych wąsach, ma twarz tak dobroduszną i poczciwą, że gotów jest rozczarować najzawziętszego nawet zwolennika fizjonomistycznej teorii„.
„Napuszona swoim dygnitarstwem i przeświadczeniem o swej misji dziejowej drobna postać we fraku, z szeroką wstęgą orderową przez ramię, z gwiazdą na piersi, z twarzą pomarszczoną, otoczoną siwą brodą z zimnym, przenikliwym spojrzeniem”.