Egzaminy dojrzałości były najważniejszym wydarzeniem w życiu każdego gimnazjum. Jak i dziś, również przed stu i więcej laty oceniano poziom szkoły i wartość zdobywanego tam wykształcenia na podstawie wyników matur.
“[…] większość gimnazjów częściej odnosiła się do egzaminowanych z drakońską surowością, niż z pobłażliwością”, wspomina profesor Smorodinow, nauczyciel języka rosyjskiego w piotrkowskim gimnazjum męskim, a później dyrektor gimnazjum radomskiego. I dalej: “Dla gimnazjów wyniki matury były sprawą honoru, a dla uczących się stanowiły życiową szansę […] dlatego też uczący się i ich rodzice, jako osoby zainteresowane, a przy tym często nieprzebierające w środkach, wytężali wszystkie siły, aby osiągnąć pomyślne wyniki z egzaminu dojrzałości”.
Trzeba przyznać, że gimnazjalistów XIX wieku cechowała wielka pomysłowość i przedsiębiorczość, gdy stawką była zdana matura, choć jak pisze Smorodinow, “przy każdych dziesięciu uczniach dyżurowało nieprzerwanie po dwóch wybranych przez radę pedagogiczną obserwatorów, którzy bez przerwy znajdowali się przy egzaminowanych i protokołowali wszystko, co zachodziło w czasie egzaminu”.
Afery maturalne
Dwie barwne afery maturalne, o których opowiedział prof. Smorodinow, znajdziecie na grafikach. Sprawa z Gribojedowem miała drugie dno i nieoczekiwany finał, toteż wróci na “łamy” guberni w kolejnym poście (a może nawet dwóch).
Oczywiście, poza szeroko zakrojonymi akcjami, w użyciu były też odwieczne sposoby ściągania:
👉 kieszenie pełne wyrwanych z książek kartek
👉 drobno zapisane ściągi, ukryte w obsadce pióra
👉 pytania egzaminacyjne “gubione” w trakcie wizyty w toalecie (na podwórzu), przechwycone przez starszych kolegów, opracowane i przeszmuglowane z powrotem na salę egzaminacyjną w śniadaniu
“W celu uniknięcia takiej pokusy [ściąg w śniadaniu] w wielu gimnazjach […] dla egzaminowanych wychowanków klasy VIII ustanowiono podczas matury śniadania na koszt państwa. Składały się one z herbaty i tak sporządzonych posiłków, do których nie dało się włożyć żadnych ściągawek”.