Wśród trudnych wspomnień z powstania pojawiają się i lżejsze akcenty:
“W oddziale tym [niedaleko miejscowości Końskie, ok. 58 km od Piotrkowa] ujrzeliśmy piętnaście panien, które uciekły z pensyi w Piotrkowie i chciały się tak wsławić w powstaniu, jak panna Pustowojtów […]”
Piętnaście uczennic starszych klas pensji panien Krzywickich pojawiło się w lesie w męskich ubraniach. Nie brakło jednak kobiecej ręki, bo całość dobrana była fasonem i kolorem do urody każdej z nich.
„Były elgancko poubierane w czaramaki i szarawary takiego koloru, w jakim której było do twarzy. Czapki rogatywki też nosiły stosownie do koloru włosów, blondynki niebieskie lub czarne aksamitne z takimi barankami, brunetki żółte lub czerwone […] Pod czamarkami nosiły jedwabne garybaldowskie koszulki różnego koloru. Przepasane były na koszulkach lakierowanemi paskami, z dużemi srebrnymi klamrami, za któremi miały pozatykane pistolety lub rewolwery”.
Obecność dziewcząt wśród powstańców zaowocowała przemianami: gwałtownie wzrosło zainteresowanie higieną – jeden z powstańców awansował na fryzjera, inny (kosynier) miał przy sobie brzytwę – to wystarczyło: bywało, że w kolejce do golenia stało dwudziestu „klientów” z namydlonymi brodami. Ostrzyżeni i ogoleni, powstańcy sięgali po szczotki i grzebienie. Niektórzy najwyraźniej dawno tego nie robili, bo nie mieli własnych i posiłkowali się sprzętem końskim. Wszyscy wywabiali plamy z ubrań, niektórzy czernili jeszcze wąsy…



Historia zakończyła się w chwili, gdy przypomniała o sobie rzeczywistość. Na patrolu rozległ się strzał, cały obóz stanął na równe nogi, chwycił za broń i czekał rozkazów. Zapadła cisza – i w tej ciszy rozległy się „głośnie płacze, piski i szlochania w szeregach Grelińskiego”. Krótko potem rozzbrojone panny odwieziono do pobliskiego dworu – z kategorycznym zakazem powrotu do obozu.
Młodym powstańcom zupełnie się to nie spodobało…