Jak donosi “Tydzień”, w 1892 roku w Piotrkowe było pięciu cyklistów. Rok później – po otwarciu cyklodromu – liczba ich wzrosła do czterdziestu. W 1895 roku na rowerze jeździło już sześćdziesiąt osób różnego wieku i stanowisk. Wśród nich była jedna cyklistka: panna R., która “bardzo wprawnie i z wielkim wdziękiem” władała “żelaznym rumakiem”. Niestety nie udało się ustalić, kim była owa panna R.
“Kurier Warszawski” rok wcześniej już (1894) donosił o ośmiodniowej męsko-damskiej wycieczce rowerowej. Grupa przyjaciół (żony z mężami i znajomi) zahaczyła m.in. o Piotrków na trasie między Kielcami a Warszawą. Z tym, że wedle „Tygodnia”, w Piotrkowie tej wycieczki nie zauważono. Być może cykliści i cyklistki przejechali ostatecznie inną trasą.
Jak społeczeństwo reagowało na cyklistki?
Kobieta na rowerze, ubrana w sposób nie nazbyt “zmodyfikowany” i jeżdżąca dla zdrowia lub w interesach mieściła się w wyobrażeniach współczesnych. Doniesienia o paniach biorących udział w wyścigach rowerowych budziły jednak wzburzenie:
A jak rozumieć ubranie “nie nazbyt zmodyfikowane”? Patrząc na laureatów Wystawy Sportowej (Warszawa 1903), ubiór taki wciąż obejmował gorset. Pani Siennicka (firma “Aurelija”) zdobyła “medal wielki srebrny” w kategorii “kostyjumy sportowe” za wprowadzenie “nowego zupełnie pomysłu gorsetu specyjalnego dla amazonek i cyklistek”.
Myli się jednak, kto sądzi, że panna w gorsecie jeździła rowerem dostojnie i z elegancją. W tym samym czasie (1904) Piotrków dorobił co najmniej dwóch cyklistek – piratek drogowych. Jak czytamy w liście przysłanym do redakcji “Tygodnia”: “[…] wzdłuż plantu drogi żelaznej, podczas największego przedwieczornego ruchu publiczności, pozwalają sobie Szanowny Redaktorze, jeździć na rowerach pewne dwie cyklistki, rozganiając formalnie wszystkich swemi rowerowemi dzwonkami”.