Spokojnych, dobrych i przynoszących nadzieję Świąt Bożego Narodzenia!

Codzienność dawnych czasów
Spokojnych, dobrych i przynoszących nadzieję Świąt Bożego Narodzenia!
W XIX wieku zaręczyny i małżeństwo nie były tylko sprawą miłości. Dziś dwie (podejrzewam, że nie tak rzadkie, jakby się chciało) historie, które trafiły na wokandę.
➡️ Historia pierwsza – Zgierz
Łodzianka, panna M.S. (wedle ówczesnych standardów stara panna, bo 35-letnia) przyjęła oświadczyny pana L.B. ze Zgierza. Narzeczony był jednak w trudnej sytuacji finansowej, więc przyszła panna młoda przez dziesięć tygodni żywiła go, kupiła mu ubranie i poniosła inne wydatki. Wszystko zmierzało ku ślubowi, zaplanowanemu na 2 lipca.
Niestety, pan młody tuż przed ceremonią zażądał dodatkowych 10 rubli w gotówce, a gdy ich nie dostał, po prostu… nie pojawił się przed ołtarzem. Oburzona M.S. wniosła sprawę do sądu, domagając się zwrotu 152 rubli i 47 kopiejek wydanych na utrzymanie i przygotowania.
W drugiej połowie XIX wieku wiele dziewcząt i kobiet uczyło się koronczarstwa w nadziei, że da im to możliwość zarobku; również w Piotrkowie co roku kolejne koronczarki kończyły odpowiednie kursy. Czasem uczyły się przez kilka lat – czasem poprzestawały na jednym kursie.
Klientek nie brakowało, bo koronki zdobiły wszelkiego rodzaju ubrania, dziecięce, dorosłe, od bielizny po suknie. Zarobek jednak był różny, bo nie brakowało i koronczarek: „Dotąd większą korzyść materyjalną przyniosło dawanie lekcyj koronek, aniżeli ich wyrób”.
Najwyższe dochody osiągały najwprawniejsze z koronczarek; ich sytuacja uległa pogorszeniu pod koniec XIX wieku, gdy na rynku pojawiły się tańsze koronki wytwarzane przemysłowo.
W sierpniu 1882 odbył się w Piotrkowie koncert z udziałem skrzypka, pana Derynga (prawdopodobnie mowa o późniejszym aktorze, Bronisławie Deryngu) i pianistki, panny Łaszewskiej (Maria Łaszewska, uczennica Ignacego Jana Paderewskiego).
Jak donosi „Tydzień”, koncert ów należałby do zupełnie udanych, gdyby nie fortepian – „bardzo lichy” – i gdyby nie publiczność, czy raczej jej brak.
Na zdjęciu: Maria Łaszewska, fot. Walerian Twardzicki, Warszawa
Rozmaitości – doniesienia ze wschodu i z zachodu, a konkretnie z Kijowa i Poczdamu.
Najpierw więc z kraju, tj. z Kijowa:
O warunkach pracy urzędników i oficjalistów kolei fabryczno-łódzkiej. Mizerna pensja, żadnej emerytury, a już nie daj Boże zachorować (1896).
Próby znalezienia opieki nad dziećmi za pomocą ogłoszeń w prasie to raczej norma, nie wyjątek w XIX wieku.
Większość dotyczy noworodków (porzuconych) lub właśnie sierot.
Czasem pojawia się informacja, że ktoś zdecydował się zaopiekować takim dzieckiem. Jak potoczyły się jego losy? Nie wiadomo.
Przypadek tego chłopca różni się od innych tym, że w 1888 roku szukano dla niego domu już drugi raz; za pierwszym razem również przez ogłoszenie w „Tygodniu”.
Maciej Kurpiński, zamieszkały w 1903 roku pod Piotrkowem, był tak znakomitym znachorem, że spieszyli do niego chorzy niezależnie od rokowań. Ci, którym „miało się na życie” – zdrowieli. Ci nieuleczalnie chorzy – umierali najdalej na trzeci dzień…
Dziś o pewnym bankructwie, tak starannie zaplanowanym – a jednak nie wyszło.
Z historii teatru w Piotrkowie – zanim powstał Teatr Spana.
Między 1828 a 1850 rokiem odwiedzające Piotrków wędrowne trupy teatralne dawały przedstawienia dramatyczne głównie na sali u Rawickiej, która mogła pomieścić sto kilkadziesiąt osób. Sala ta znajdowała się na pierwszym piętrze domu należącego do kupców Markowiczów, stojącego u zbiegu ulic, blisko głównego wejścia do kościoła farnego.