W pięciu najbardziej uprzemysłowionych krajach Europy liczba robotnic przekroczyła liczbę robotników o ponad cztery miliony (1890).

Codzienność dawnych czasów
W pięciu najbardziej uprzemysłowionych krajach Europy liczba robotnic przekroczyła liczbę robotników o ponad cztery miliony (1890).
Miejskie realia (1896).
W kolejnych dekadach wiele się nie zmieniło, bo o „Pohulance” pisał też urodzony dopiero w 1892 roku Zygmunt Tenenbaum:
„Był też dla zaspokojenia erotycznych tęsknot marginesu społecznego bezpłatny hotel pod gołym niebiem, nomen omen, „Na Pohulance”, na Wielkiej Wsi, w okolicach Starowarszawskiej. Tu, na rozległym, cuchnącym piaszczystym kojcu, gdzieniegdzie przetykanym wypłowiałą zieleniną, położonym między wychodkami, komórkami i ludzkimi norami, spotykali się włóczędzy, żołnierze, pijacy, różne męty społeczne. Tu przychodzili biedni bezdomni kochankowie”.
Źródła: Tydzień (1896), Zygmunt Tenenbaum „Gawędy o dawnym Piotrkowie”
Wiek XIX.
Nauczycielka.
Guwernantka.
Czy wyobraźnia już podsunęła właściwe obrazy? 🙂
Z okazji minionego Dnia Nauczyciela oddajemy dzisiaj głos „Jednej z wielu” (tak podpisała swój artykuł) – piotrkowskiej nauczycielce.
Jak widziała siebie i swoje miejsce w społeczeńtswie w 1896 roku?
„Sześć razy na tydzień spotyka się ją o tej samej godzinie […] z książką pod pachą, biegnącą przyspieszonym krokiem, nie oglądając się ani na prawo, ani na lewo, a tymczasem w myśli powtarza sobie wykład. […]
Rodzaj jej pracy zmusza ją niemal życie całe spędzać na ulicy; stara się zatem powierzchowny swój wygląd przystosować do wymagań swojego zawodu […] chód jej zaś, szybki i lekki […] jest przesuwaniem się raczej, obrachowanym na to, aby ją o ile możliwe najmniej zauważono.
Donżuanami nazywano w końcu XIX wikeu mężczyzn, którzy zaczepiali przechodzące ulicą kobiety. Często w doniesieniach podkreślano przy tym, że zaczepioną była „kobieta przyzwoita”.
Młode panny z dobrych domów nie chodziły ulicą same, zawsze towarzyszyła im opiekunka (dojrzała kobieta) lub opiekun (starszy krewny: ojciec, dziadek – rodzony brat już niekoniecznie), czasem wystarczyła też grupa koleżanek.
Większy problem miały te dziewczyny i kobiety, które jednak po ulicach same chodziły / chodzić musiały. Wiele kobiet w mieście pracowało: służące, robotnice, rzemieślniczki, panny sklepowe czy też klasycznie – nauczycielki. Codziennie narażone na awananse donżuanów, ryzykowały też plotki i błyskawiczną utratę opinii w okolicy (a w raz z nią również utratę pracy), jeśli ktoś uznał, że zachowały się zbyt swobodnie.
Życiową rolą kobiety było macierzyństwo – a jednak już w XIX wieku dostrzegano, że panien nie przygotowuje się do roli matki. Tak jakby wszystko “załatwić” miał instynkt i życie, tj. obcowanie z dziećmi w rodzinie.
W kobiecych czasopismach przy okazji artykułów na temat macierzyństwa i pedagogiki pojawiały się listy czytelniczek, żon i matek, które potwierdzały: nie miały pojęcia, jak właściwie zająć się pierwszym dzieckiem.
Na łamach „Guberni piotrkowskiej” wspominałam już o ciężkiej sytuacji matek nieślubnych dzieci. Brak pomocy finansowej czy rzeczowej, brak możliwości pracy, brak dostępu do przytułków – efektem było (zarówno niezamierzone, jak i celowe) dzieciobójstwo.
Doniesienia o znalezionych zwłokach niemowląt i o „fabrykantkach aniołów” pojawiały się w prasie bardzo często. Budziły duże emocje – przynajmniej wśród czytelników i czytelniczek na co dzień nie dotkniętych takimi problemami. W wypowiedziach lekarzy zdecydowanie mniej jest wzburzenia, a więcej rezygnacji wobec realiów.
Podczas gdy w Łodzi już w 1890 roku powstał oddział położniczy, gdzie pomoc miały znaleźć matki zamężne i niezamężne, w Piotrkowie dopiero dziesięć lat później podniesiono temat pomocy niezamężnym matkom.
Po artykule doktora Wolskiego posypały się darowizny – z tym, że wśród darczyńców pojawili się głównie ci, co zawsze – te kilka(naście) osób, które niestrudzenie angażowały się w podobne projekty (np. Emilia Krzywicka, Jordan Kański, lokalni lekarze).
W kolejnych tygodniach, miesiącach, a potem latach temat powracał – nie trafiłam jednak na ślad zrealizowanego wówczas przytułku.
Czytaj dalej „Towarzystwo Opieki nad ubogimi matkami i ich dziećmi”W lutym 1881 roku w Warszawie zawrzało: pewna szwaczka, Emilia Raczyńska, ośmieliła się pozwać do sądu Adama Biernackiego, byłego wójta, właściciela dóbr Wielka Wola oraz Czyste i kamienicy w mieście, o uznanie ojcostwa oraz alimenty na rzecz ich wówczas sześcioletniej córki.
Wykorzystała w tym celu pewien kruczek prawny, który był możliwy w wyniku wprowadzenia w 1847 roku Kodeksu Kar Głównych i Poprawczych, oskarżając samą siebie z art. 1078 o nieprawe pożycie z Biernackim, w wyniku którego narodziła się ich córka.
Czytaj dalej „Sprawa Emilii Raczyńskiej o alimenty (1881)”Z listu piotrkowskiego lekarza (1890):
[…] piszący te słowa, miał nieszczęście w bieżącym tygodniu widzieć aż 3 takie fabrykantki. […] kilka dni temu zostałem wezwany przez starszego lekarza pułku do “udzielenia pomocy rodzącej”. Zaprowadzono mię przy pomocy świecy do pełnego zgnilizny lochu, zwanego “mieszkaniem w suterenie”; w ciasnej tej dziurze, na pęku słomy, wiło się w strasznych bólach od 3 dni młode dziewczę, przyjęte na sublokatorkę przez mieszkańców tej nory – inne zaś dziecko, wzięte “na garnuszek”, by zrobić dla mnie miejsce, wyniesiono za drzwi.
W takich to higienicznych warunkach, stojąc w błocie […] i nie mając wody do umycia rąk, zmuszony byłem […] przystąpić do trudnej i męczącej operacyi. Matce ocaliłem życie, dziecię zaś od 24 godzin liczyło się już do grona aniołków. W sąsiedniej izbie, zamieszkałej przez suchotnika, żona jego “na garnuszku” także wychowując, przysposobiła kilkoro już kandydatów “na aniołków”.
Czytaj dalej „Fabrykantki aniołów nad Strawą”1874. Gubernija […] petrokowska – od 15 czerwca r.b. do końca września wykrytych dzieciobójstw 9 […]
1898. […] w guberni piotrkowskiej na wsiach noworodki stanowiły 44%, w miastach 62% ogólnej liczby zamordowanych. W Łodzi 70% morderstw dokonano na noworodkach.
Mowa tu niemal wyłącznie o dzieciach nieślubnych.
Czytaj dalej „Fabrykantki aniołów”