Jak zdać egzamin dojrzałości (cz. 2/3)

Gdy oddelegowany przez kuratora Apuchtina kierownik kancelarii Warszawskiego Okręgu Naukowego A. F. Nienadkiewicz zarzucił uczniom radomskiego gimnazjum kradzież tematu maturalnego, nie zaprzeczyli. Przeciwnie, zupełnie otwarcie rozmawiali zarówno z Nienadkiewiczem, jak i sędziami śledczymi.

Sama próba zdobycia tematów maturalnych dla nikogo nie była zaskoczeniem. Z jednej strony trudność matury, z drugiej jej olbrzymie znaczenie – rok w rok uczniowie wszystkich gimnazjów roztrząsali, kogo przekupić i za ile.


Najczęściej organizowano zbiórkę trwającą cały rok, tak by na czas zgromadzić od dwustu do czterystu rubli. Również w roku szkolnym 1889/1890, o którym mowa, społeczność uczniowska radomskiego gimnazjum zebrała czterysta rubli i oczekiwała przyjazdu agenta.

Ten przyjechał z Warszawy trzy dni przed egzaminami i zgłosił się do ucznia Krauzego – prymusa i kandydata do złotego medalu. Zaproponował temat z rosyjskiego za czterysta rubli oraz matematyki za kolejne dwieście, a uczniowie na ofertę przystali. Zakupili temat z rosyjskiego i obiecali dokupienie matematyki.

Dalszych szczegółów zeznający maturzyści nie znali – nie byli w stanie wyjaśnić śledczym, skąd agent zdobył tematy ani jak dotarły do Radomia. Niemniej jednak, wersje zdarzeń podawane przez kolejnych uczniów różniły nieznacznie, a całość brzmiała wiarygodnie, toteż śledczy sporządzili protokół, z którym Nienadkiewicz wrócił do Warszawy.

Bomba wybuchła kilkanaście dni później. Okazało się, że podobne śledztwo przeprowadzone w gimnazjum lubelskim dało zgoła inne wyniki. Udowodniono tam, że temat skradziony został w gimnazjum piotrkowskim przez byłego ucznia Adama M. Tenże Adam M. przywiózł temat do Radomia, a do Lublina dostarczył go S., uczeń gimnazjum radomskiego.

Tym razem dyrektor postanowił wyjaśnić sprawę do końca. Ze zgromadzonych przez niego informacji odnośnie do samej kradzieży i rozprowadzenia tematu maturalnego po całym Warszawskim Okręgu Naukowym wyszła istna epopeja, której pierwsza część znajduje się na grafikach.

Ciąg dalszy historii jest tu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *