Pewnego dnia jedenastoletni chłopiec, syn łodzianki pani N., postanowił uciec do Warszawy.

Codzienność dawnych czasów
Pewnego dnia jedenastoletni chłopiec, syn łodzianki pani N., postanowił uciec do Warszawy.
Piotrkowskie realia (1897). Między kościołem po-Bernardyńskim a Pocztową – dziś to obszar między kościołem Bernardynów a ul. Sienkiewicza.
W 1888 roku „Tydzień” donosił o sześciolatce, która przyszła do jednej z lodnyńskich gazet by zamieścić ogłoszenie – a w nim poprosić o pomoc dla siebie.
Nie udało mi się znaleźć informacji o tej dziewczynce – ciekawe, jak potoczyły się jej losy.
Los dwójki dzieci osieroconych przez matkę i porzuconych przez ojca (1888).
Miejskie realia (1896).
W kolejnych dekadach wiele się nie zmieniło, bo o „Pohulance” pisał też urodzony dopiero w 1892 roku Zygmunt Tenenbaum:
„Był też dla zaspokojenia erotycznych tęsknot marginesu społecznego bezpłatny hotel pod gołym niebiem, nomen omen, „Na Pohulance”, na Wielkiej Wsi, w okolicach Starowarszawskiej. Tu, na rozległym, cuchnącym piaszczystym kojcu, gdzieniegdzie przetykanym wypłowiałą zieleniną, położonym między wychodkami, komórkami i ludzkimi norami, spotykali się włóczędzy, żołnierze, pijacy, różne męty społeczne. Tu przychodzili biedni bezdomni kochankowie”.
Źródła: Tydzień (1896), Zygmunt Tenenbaum „Gawędy o dawnym Piotrkowie”
Próby znalezienia opieki nad dziećmi za pomocą ogłoszeń w prasie to raczej norma, nie wyjątek w XIX wieku.
Większość dotyczy noworodków (porzuconych) lub właśnie sierot.
Czasem pojawia się informacja, że ktoś zdecydował się zaopiekować takim dzieckiem. Jak potoczyły się jego losy? Nie wiadomo.
Przypadek tego chłopca różni się od innych tym, że w 1888 roku szukano dla niego domu już drugi raz; za pierwszym razem również przez ogłoszenie w „Tygodniu”.
Jedną z instytucji stworzonych dzięki testamentowi Karola Burgharda był Zakład rodziny Adeli, mający pomagać dziewczętom, sierotom lub półsierotom. Spadkodawca przeznaczył nań 17.000 rubli.
Lada moment rozpoczyna się rok szkolny. To dobry moment by przypomnieć, co powinien umieć uczeń pragnący rozpocząć naukę w rządowym gimnazjum (1893).
Rozporządzeniem kuratora Apuchtina od nowego roku szkolnego żadna klasa gimnazjalna nie może liczyć więcej niż 40 uczniów (połowa lat 80. XIX wieku).
To postęp, bo jak podaje “Tydzień”, w klasie wstępnej piotrkowskiego gimnazjum męskiego uczyło się 40 chłopców, w klasie I – 41, w klasie II – 57, w klasie III – 95 (!!!), w IV – 83, w V – 56, w VII – 23, a w ósmej 14.
Fot. Biblioteka Polona
W XIX wieku do Pierwszej Komunii przystępowały dzieci w wieku mniej więcej 11-13 lat,a sama uroczystość często miała miejsce w okolicach Zielonych Świątek.
„[…] byłoby zbrodnią zajmować uwagę dziecka próżnością i strojem, rozbudzać kokieteryę, lub choćby tylko chęć wyróżnienia się strojem nad resztę rówiennic. Dlatego najbogatsze matki nie stroją w dniu tym córek w materye jedwabne, nie wybierają skromną wełnę białą, voile, kaszmir albo w porze letniej muślin biały i matowy, przezroczysty i powiewny, bez żadnych garnirunków przypominających modne toalety”.