Ogłoszenia trumienne

Śmierć w XIX wieku była bardziej obecna na co dzień, niż dziś. Niedostateczna higiena, dopiero rozwijająca się medycyna, brak antybiotyków, brak szczepień. Mnóstwo dzieci nie dożywało piątego roku życia, mnóstwo kobiet traciło życie w połogu, a uleczalne dziś choroby zbierały śmiertelne żniwo.

W „Tygodniu” piotrkowskim ogłoszenia jak te na grafikach należały do codzienności. Po lewej wynajem pojazdów, po prawej oferta nauczycielki śpiewu, a po środku trumna.

Czytaj dalej „Ogłoszenia trumienne”

Kiedyś było… podobnie

W jednym z numerów “Tygodnia” z 1894 roku można przeczytać niewesołe podsumowanie kondycji umysłowej współczesnych. Brzmi znajomo?

“Przede wszystkim ludzie głupieją. Nie może być inaczej, skoro albo nic nie czytają, albo bardzo mało. […] Czym stał się salon? Ludzie rzucają sobie w oczy banalną plewą: rozmowa czczą, pusta, bezbarwna. Ci ludzie o niczem nie wiedzą, nic ich nie interesuje, pracę zawodową spychają, słabi, niewyspani, zmarnowani przy zielonym stoliku”.

“Po co czytać książki, kiedy doskonale można operować, przeczytawszy sprawozdanie w gazecie? Tak też każdy czyni. Teatr pusty, posiedzenia […] nie przychodzą do skutku, albo też zbiera się śmiesznie mała garstka członków. Co reszta robi? Łatwa odpowiedź: gra. […]”

Czytaj dalej „Kiedyś było… podobnie”

Jordan Władysław Kański

Jeśli nazwisko Kańskiego nic Wam nie mówi, to bardzo zachęcam, by przeczytać poprzedni wpis.

Jordan Kański urodził się 13 lutego 1840 roku na Wołyniu. Był absolwentem Uniwersytetu Kijowskiego, a do Piotrkowa przybył w 1865 roku.

Nie będzie przesadą nazwać go człowiekiem renesansu. Po pierwsze, był wybitnym pedagogiem, nauczycielem matematyki i fizyki.

„[…] człowiek młody, pełen sił i energii oraz utalentowany wykładowca. Odznaczał się skrytością i sarkazmem, lecz ogólnie był bardzo dobry i towarzyski”

Czytaj dalej „Jordan Władysław Kański”

Pomnik dzieci państwa Kańskich na starym cmentarzu katolickim

W 1873 roku szalejąca w Piotrkowie epidemia cholery jednego dnia zabrała troje dzieci państwa Kańskich: czteroletnią Wandzię, dwuletniego Ludka i rocznego Stefka.  Ich grób – znany jako “pomnik dzieci Kańskich” – to jeden z najcenniejszych i najpiękniejszych zabytków piotrkowskiego cmentarza.

Trudno go ominąć: usytuowany przy głównej alei, niedaleko wejścia, niemal wita odwiedzających nekropolię. 

Na pomniku dwoje starszych dzieci trzyma między sobą najmłodsze. Ludek spogląda ku ziemi, ku przechodniom, Wandzia patrzy gdzieś w niebo. Kamienne buzie budzą podskórny niepokój. Niewinne, spokojne, wciąż dziecięce – a jednak już nie z tego świata. U stóp małych Kańskich wije się wężowaty smok, odczytywany jako symbol śmierci.

Pomnik dzieci Kańskich (fot. z archiwum własnego)

W 1875 roku obok starszego rodzeństwa spoczęła czteromiesięczna Irenka.

Wedle wspomnień na pogrzebie starszej trójki zjawiło się morze ludzi. Jedni zaprzyjaźnieni z rodziną, inni kierowani współczuciem – a jeszcze inni – niestety – ciekawością. 

Ojciec dzieci, Jordan Władysław Kański, urodzony w 1840 roku na Wołyniu, przybył do Piotrkowa w 1865 roku. Był osobą znaną w mieście – pedagogiem, statystykiem, działaczem społecznym, założycielem czasopisma “Tydzień”, inspektorem podatkowym i prezesem Towarzystwa Dobroczynności dla Chrześcijan w Piotrkowie. Działał również w Straży Ogniowej.

Autorem pomnika jest wielokrotnie nagradzany artysta-rzeźbiarz Juliusz Faustyn Cengler. Jordan Kański przesłał mu zdjęcia zmarłych, a Cengler na ich podstawie stworzył realistyczne rzeźby. Pomnik dzieci  Kańskich dał mu  pierwszą nagrodę podczas wystawy rzeźby nagrobnej w Paryżu.

Dziś, 18 sierpnia 2022 roku, mija sto czterdzieści dziewięć lat od śmierci małych Kańskich.

Jak zdać egzamin dojrzałości? (cz. 3/3)

Adam M. wyruszył do Radomia jeszcze tego samego dnia, od razu po kradzieży tematów. Podróż odbył w przebraniu telegrafisty. Po drodze w Kielcach przekazał umówionej osobie tematy do dalszej wysyłki i odebrał wynagrodzenie za poniesione wydatki.

Z Radomia tematy przekazano do Siedlec, Chełma i Lublina, a z Warszawy rozprowadzał je inny uczeń wedle ustalonego wcześniej planu.

Czytaj dalej „Jak zdać egzamin dojrzałości? (cz. 3/3)”

Jak zdać egzamin dojrzałości (cz. 2/3)

Gdy oddelegowany przez kuratora Apuchtina kierownik kancelarii Warszawskiego Okręgu Naukowego A. F. Nienadkiewicz zarzucił uczniom radomskiego gimnazjum kradzież tematu maturalnego, nie zaprzeczyli. Przeciwnie, zupełnie otwarcie rozmawiali zarówno z Nienadkiewiczem, jak i sędziami śledczymi.

Sama próba zdobycia tematów maturalnych dla nikogo nie była zaskoczeniem. Z jednej strony trudność matury, z drugiej jej olbrzymie znaczenie – rok w rok uczniowie wszystkich gimnazjów roztrząsali, kogo przekupić i za ile.

Czytaj dalej „Jak zdać egzamin dojrzałości (cz. 2/3)”

Jak zdać egzamin dojrzałości? (cz. 1/3)

Egzaminy dojrzałości były najważniejszym wydarzeniem w życiu każdego gimnazjum. Jak i dziś, również przed stu i więcej laty oceniano poziom szkoły i wartość zdobywanego tam wykształcenia na podstawie wyników matur.

“[…] większość gimnazjów częściej odnosiła się do egzaminowanych z drakońską surowością, niż z pobłażliwością”, wspomina profesor Smorodinow, nauczyciel języka rosyjskiego w piotrkowskim gimnazjum męskim, a później dyrektor gimnazjum radomskiego. I dalej: “Dla gimnazjów wyniki matury były sprawą honoru, a dla uczących się stanowiły życiową szansę […] dlatego też uczący się i ich rodzice, jako osoby zainteresowane, a przy tym często nieprzebierające w środkach, wytężali wszystkie siły, aby osiągnąć pomyślne wyniki z egzaminu dojrzałości”.

Czytaj dalej „Jak zdać egzamin dojrzałości? (cz. 1/3)”

Pensja dla panien Felicji i Emilii Krzywickich

Najbardziej znaną szkołą dla dziewcząt w Piotrkowie była pensja panien Krzywickich.

Felicja i Emilia, wykształcone nauczycielki domowe, przybyły do miasta ok. 1846 roku. Ich ojciec Feliks, oficer, zginął w powstaniu listopadowym. Matka, Maria z Roszkiewiczów, była wychowanką Izabeli Czartoryskiej w Puławach.


W 1856 roku Felicja Krzywicka uzyskała zgodę władz na otworzenie w Piotrkowie pensji dla panien, która stopniowo doszła do pięciu klas, a uczył w niej szereg znakomitych nauczycieli.

Obie siostry współkierowały zakładem i przez ponad dziesięć lat – również po 1863 roku – opierały się wprowadzeniu języka rosyjskiego.

W swoim mieszkaniu przy Krakowskim Przedmieściu (wówczas Sławiańskiej) Emilia i Felicja prowadziły najważniejszy w mieście salon kulturalny. Bywała tam inteligencja piotrkowska oraz wtajemniczone uczennice. Pod pretekstem spotkań towarzyskich dawano odczyty, prowadzono dyskusje, wymieniano polskie książki.

Czytaj dalej „Pensja dla panien Felicji i Emilii Krzywickich”

Nie ma to jak nauczyciel. Zwłaszcza nauczyciel fizyki.

Wiosną 1872 roku odbył się w Piotrkowie zjazd nauczycieli szkół elementarnych podległych Łódzkiej Dyrekcji Naukowej. Celem było przede wszystkim dokształcenie nauczycieli szkół elementarnych w języku rosyjskim i „usystematyzowanie posiadanych przez nich wiadomości”.

Za dnia prowadzone były zajęcia – wieczorami, rzecz jasna, trwała integracja. Szczególna okazja do integracji nadarzyła się 30 maja, kiedy Rosja świętowała jubileusz 200-lecia urodzenia Piotra Wielkiego. Jak wspomina cytowany już na blogu profesor Smorodinow, w Piotrkowie samego jubileuszu szczególnie nie świętowano, poza nabożeństwami.

Po nabożeństwach natomiast wszyscy zebrali się w gimnazjum męskim, gdzie nauczycielom ludowym „wyjaśniono znaczenie świętowanego wydarzenia i przedstawiono ważniejsze dokonania wielkiego reformatora Rosji”. W efekcie pedagodzy zgodnie uznali, że to dobra, bardzo dobra okazja, by poświętować dalej. W tym celu postanowili spotkać się wieczorem na gruncie prywatnym, a profesor Smorodinow zaprosił ich do siebie.

„Zwyczajnie, ale serdecznie spędzili pedagodzy ten pamiętny dla Rosji dzień”

Panowie świętowali w mieszkaniu i na balkonie, wychodzącym na Petersburską (główną ulicę miasta), a mrok zapadającego wieczoru rozświetlało im tzw. „elektryczne słońce”, skonstruowane przez naczyciela fizyki, Kańskiego.

Około północy zaczął padać deszcz i rozpadał się na dobre – w efekcie goście mogli ruszyć w podróż powrotną do domów i hoteli dopiero po drugiej. To zaś oznaczało wędrówkę w ciemności, gdyż w tamtym czasie ulice Piotrkowa nie były oświetlone nocą.

Nie mając pod ręką zwykłych latarek, rozbawieni nauczyciele posłużyli się urządzeniami stworzonymi przez profesora Kańskiego. Nie wzięli jednak przy tym pod uwagę, jak mocne emitowały światło. Choć pedagodzy szli Petersburską zupełnie spokojnie, niezwykła jasność tego pochodu dotarła za zasłony i okiennice mieszkańców, a następnego ranka policmajster Aleksiejenko musiał znaleźć dobre wytłumaczenie, kiedy gubernator Kachanow zapytał go o źródło tej nadzwyczajnej światłości.

Źródło:

W.G. Smorodinow, „Moja służba w Warszawskim Okręgu Naukowym i zdarzernia ze szkolengo życia. Wspomnienia pedagoga”. Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej, Kielce, 2003.