Zima 1894/1895 roku okazała się wyjątkowo mroźną i śnieżną.
Początek zdawał się niegroźny: w czwartym numerze „Tygodnia” przypomniano o bezpieczeństwie na ślizgawce: należy zwrócić uwagę na wytrzymałość, a zatem grubość lodu. W tym celu redakcja podała praktyczne przykłady z (jakże innego) życia codziennego:
Dwa tygodnie później opublikowano długoterminową prognozę pogody prosto ze stolicy Imperium Rosyjskiego:
Petersburscy meteorolodzy wiedzieli, o czym mówią – pod koniec lutego temperatura spadła do minus szesnastu stopni (w dzień), co spowodowało zwolnienie młodzieży szolnej z zajęć:
Sytuacja była na tyle ciężka, że w tym samym czasie piotrkowskie Towarzystwo Dobroczynne zwróciło się z prośbą o pomoc finansową na rzecz marznących. Ofiarowane pieniądze miały zostać przeznaczone na zakup węgla i ciepłej odzieży – środków własnych Towarzystwa nie wystarczało:
W tym samym czasie w Łodzi znów znaleziono porzucone dziecko. Niestety, nie było to żadne wyjątkowe zdarzenie:
Na początku marca okolicę wciąż skuwał mróz. Pola znikły pod śniegiem (łokieć to około 30 cm), a zwierzęta głodowały i ginęły. Boczne drogi pozostawały nieprzejezdne (czyli nie radziły sobie na nich konie ciagnące powozy), a i pociągi jeździły z opóźnieniem:
Jednocześnie wśród mrozu i śniegu – to wciąż początek marca – miejscami zaczął kwitnąć bez. Jak można zgadnąć, taka fanaberia natury nie wróżyła niczego dobrego: