Problem łódzkiego zegara

Zaleca się szanownej Publiczności, by w przypadku podróży pociągiem Kolei Fabryczno–Łódzkiej, kierowała się zegarem stacyjnym, a nie miejskim…

(Łódź, 1867. Polska wersja tekstu ma błędnie podany rok).

Poczta angielska

„Tydzień” piotrkowski donosi: pewnego razu pewien Anglik chciał wysłać list do krawca w hrabstwie Kent.

Problem ➡️ Nadawca nie znał dokładnego adresu. Ani nawet nazwy miejscowości, ani nazwiska adresata. Miał jedynie niejakie pojęcie o topografii miejsca: wiedział, że krawiec mieszka w jakimś mieście, na rogu ulicy, obok małego placyku.

Urzędnik pocztowy, zamiast odmówić, poradził mu coś nietypowego (jak na dzisiejsze czasy):

➡️ Na kopercie narysować możliwie dokładny plan okolicy, razem z placykiem i ulicą

➡️ Róg ulicy, gdzie mieszkał krawiec, podpisać: „Krawiec, hrabstwo Kent”

➡️ Zaadresowany w ten sposób list wrzucić do skrzynki i czekać na wynik.

Po trzech dniach (!) list trafił w ręce krawca!

Ta historia pokazuje, jak rozwinięta była sieć komunikacji i znajomość lokalnych społeczności w XIX wieku. W małych miejscowościach listonosze i urzędnicy pocztowi często znali mieszkańców osobiście. Dzięki temu nawet tak skąpo zaadresowane przesyłki mogły trafić do celu. W każdym razie, w Wielkiej Brytanii ;-).

Kazimierz Stronczyński

10 listopada 1896 roku zmarł w Piotrkowie Kazimierz Stronczyński, pozostawiając po sobie bogaty dorobek naukowy i społeczną pamięć jako człowiek sumienny, pracowity i oddany sprawom publicznym.

Urodzony również w Piotrkowie w 1809 roku, był wybitnym uczonym, prawnikiem, historykiem oraz archeologiem i cenionym działaczem kulturalnym, a także człowiekiem zasłużonym w służbie publicznej Królestwa Polskiego.

Czytaj dalej „Kazimierz Stronczyński”

Demoralizacja

Miejskie realia (1896).

W kolejnych dekadach wiele się nie zmieniło, bo o „Pohulance” pisał też urodzony dopiero w 1892 roku Zygmunt Tenenbaum:

„Był też dla zaspokojenia erotycznych tęsknot marginesu społecznego bezpłatny hotel pod gołym niebiem, nomen omen, „Na Pohulance”, na Wielkiej Wsi, w okolicach Starowarszawskiej. Tu, na rozległym, cuchnącym piaszczystym kojcu, gdzieniegdzie przetykanym wypłowiałą zieleniną, położonym między wychodkami, komórkami i ludzkimi norami, spotykali się włóczędzy, żołnierze, pijacy, różne męty społeczne. Tu przychodzili biedni bezdomni kochankowie”.

Źródła: Tydzień (1896), Zygmunt Tenenbaum „Gawędy o dawnym Piotrkowie”

Jak sprzedawano osadę Firlej

Latem 1882 roku w kilku numerach „Tygodnia” ukazywały się – na jednej stronie, obok siebie – dwa ogłoszenia dotyczące osady Firlej.

➡️ W pierwszym ogłoszeniu z dumą oferowano osadę Firlej na sprzedaż – 10 włók ziemi, las, łąki, dwa młyny wodne i wspaniałe możliwości dla przyszłego właściciela.

➡️ Zaraz obok jednak… sprostowanie! Osada Firlej nie jest do sprzedania, ponieważ już wcześniej została zajęta przez Towarzystwo Kredytowe Ziemskie za zaległe raty i sprzedana na publicznej licytacji. I to już w marcu!

W tamtym czasie wiele majątków ziemskich trafiało pod młotek z powodu zadłużenia. Ciekawa jestem, czy próbowano tu ukryć licytację przed potencjalnymi nabywcami, czy po prostu mamy do czynienia z bałaganem w komunikacji. 🤔

Gracze

Notka pochodzi z piotrkowskiego „Tygodnia” z 1896 roku.

Tysiąc sześćset rubli. Tyle przegrał w karty pewien młody człowiek w jednej z piotrkowskich „jaskiń hazardu”, w których młodzież rzemieślnicza i drobni urzędnicy tracili zarobki.

Aby oddać powagę tej kwoty: była to równowartość rocznej pensji wyższego urzędnika.

Dla porównania, starszy inspektor fabryczny w guberni piotrkowskiej zarabiał 1200 rubli rocznie (dane z 1894 roku). Połowę tej sumy gracz miał przy sobie w gotówce (!). Resztę „uregulował” wekslem, nie wspominając, skąd wziął się dług.

Na zdjęciu: świetny obraz „Gracze” Pawła Fiedotowa z 1852 roku. Zwróćcie uwagę na ścianę.

Do siego roku!

Wszystkiego, ale to absolutnie wszystkiego najlepszego w tym nowym, 2025 roku!

Niech się spełnią Wasze marzenia i nadzieje. Niech będzie lepiej, piękniej, radośniej!

Narzeczony, czyli oszust

W XIX wieku zaręczyny i małżeństwo nie były tylko sprawą miłości. Dziś dwie (podejrzewam, że nie tak rzadkie, jakby się chciało) historie, które trafiły na wokandę.

➡️ Historia pierwsza – Zgierz

Łodzianka, panna M.S. (wedle ówczesnych standardów stara panna, bo 35-letnia) przyjęła oświadczyny pana L.B. ze Zgierza. Narzeczony był jednak w trudnej sytuacji finansowej, więc przyszła panna młoda przez dziesięć tygodni żywiła go, kupiła mu ubranie i poniosła inne wydatki. Wszystko zmierzało ku ślubowi, zaplanowanemu na 2 lipca.

Niestety, pan młody tuż przed ceremonią zażądał dodatkowych 10 rubli w gotówce, a gdy ich nie dostał, po prostu… nie pojawił się przed ołtarzem. Oburzona M.S. wniosła sprawę do sądu, domagając się zwrotu 152 rubli i 47 kopiejek wydanych na utrzymanie i przygotowania.

Czytaj dalej „Narzeczony, czyli oszust”

Na łyżwach

Do połowy XIX wieku kobiety rzadko jeździły na łyżwach – rozrywkę tę uważano za nieodpowiednią dla dam (ryzyko upadku, bliskość mężczyzn pod pozorem nauki jazdy…)

Dodatkowo problematyczna moda skutecznie odstraszała panie od tego sportu. Krynolina, która dominowała w tamtym czasie, była bardziej przeszkodą niż pomocą na lodzie. Mimo to panie na ślizgawkach nie były rzadkim gościem – często siedziały jednak w saniach.

W latach 70. XIX wieku wygodniejsza tiurniura wyparła krynolinę, a jednocześnie społeczeństwo zaczęło inaczej postrzegać kobiece łyżwiarstwo. Nawet lekarze zachęcali panie do uprawiania sportu, widząc w nim sposób na zdrowie i kondycję. Łyżwiarstwo zaczęto postrzegać jako elegancki, a zarazem higieniczny sport, odpowiedni nawet dla dam z towarzystwa.

W guberni piotrkowskiej łyżwiarstwo rekreacyjne zyskało popularność w latach 80. i 90. XIX wieku. Ślizgano się głównie na stawach lub sadzawkach, jak ta w Częstochowie na terenie ogrodu pana Getra, opisana w lokalnej prasie w 1886 roku.

Lodowiska stały się miejscem towarzyskich spotkań – muzyka, wypożyczalnie łyżew i ciepłe napoje tworzyły świetne miejsce zimowej rekreacji.

W Łodzi pierwsze lodowisko otwarto w 1893 roku. Służyło nie tylko indywidualnej rozrywce: na przykład miejscowe Towarzystwo Cyklistów urządzało tam zabawy charytatywne na lodzie.

Potraficie jeździć na łyżwach? Ja, niestety, nigdy nie opanowałam tej sztuki 🫣 i zachodzę w głowę, jak one były w stanie jeździć w tych sukniach. Nawet bez krynolin. 😅

Czytaj dalej „Na łyżwach”